Normcore to nic innego jak moda na bycie “normalnym”. Oznacza całkowity minimalizm okraszony zwykłymi krojami i oszczędnymi kolorami. Zasada tego stylu jest bardzo prosta – im bardziej niechlujny strój, tym lepiej. Normalsi nie mają nawet pojęcia, że ich styl ma definicję.
Zamknięcie w domach i trudne czasy spowodowały, że większość osób zapomniała o modzie i nowych trendach. W końcu jedynymi osobami, które nas widują, są nasi najbliżsi. Brak zainteresowania trendami przewrotnie stworzył nowy trend o nazwie normcore.
Termin ten powstał z połączenia dwóch słów – „normal” i “hardcore”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza ekstremalnie normalny. Taki właśnie jest styl normcore. Oszczędny w grafikach i mocnej kolorystyce, stawia się w nim na stonowane kolory, takie jak szary, biały i czarny. Stanowi również odejście od dużych emblematów i nazw marek umieszczonych na przedniej części odzieży. W tym trendzie najlepiej sprawdzają się ubrania no-name, które, choć wysokiej jakości, nie emanują ekskluzywnością, a prostotą wykonania. Ikonami normcore zostali okrzyknięci Steve Jobs i Mark Zuckerberg. Patrząc z boku na ten trend, można wysunąć wniosek, że w tym stylu ubierają się informatycy. Od dawna ludzie z tej branży tak się ubierali, ale dopiero teraz zyskał on profesjonalną nazwę. Termin “normcore” wymyśliła spółka zajmująca się prognozowaniem trendów – K-Hole.
Przede wszystkim nie noszą niczego, co rzuca się w oczy. Nie lubią popularnych marek i ekscentrycznych kolorów. Dla nich ubranie ma być wygodne i wykonane z wysokiej jakości włókien, a nie ładne i drogie. Niektórzy eksperci uważają, że jest to swoisty manifest autentyczności. Normalsi zakładają to, co lubią i w czym czują się dobrze. W ich garderobach dominują luźne jeansy, rozpinane bluzy, golfy oraz klasyczne koszulki. Najczęściej ubrania są oversize, a buty sportowe. Temu stylowi hołdują mężczyźni, u kobiet jest zdecydowanie rzadziej spotykany. Dlaczego tak nudny styl urósł do rangi dominującego trendu? Nie wiadomo. Na pewno rok 2020 przyniósł wiele zmian w kwestii ubioru. Ponadto normalsi przywodzą na myśl lata 90. i emitowane wtenczas seriale. W tamtych czasach nie liczyło się mieć, a raczej być tu i teraz. Dla normalsów zakupy to okazjonalna czynność, która ma być szybka i nie zabierać dużo czasu. Najczęściej zaopatrują się sprawdzonych przez siebie sklepach. Nie mają też oporów, aby kupić koszulkę w zwykłym sklepie, jeśli będą mieli taką potrzebę, a ta spełni ich wymagania.
Eksperci zakładają, że rok 2020 przyniósł śmierć streetwearu, a zapoczątkował nową erę prostoty i powściągliwości. Już teraz można zauważyć, jak dużo marek wprowadziło do swojej kolekcji proste fasony, w których prym wiodą bluzy i materiałowe spodnie w stonowanych kolorach. W popularnych sklepach już dziś można zauważyć kolekcje, takie jak “Essentials” w H&M lub Fear of God marki Adidas. Co więcej, obecnie dużą sprzedaż notują polskie marki trudniące się produkcją wysokiej jakości bluz, czy spodni dresowych. Ludzie zaczęli zwracać uwagę nie na wygląd ubrań, a na ich jakość. Zauważono spadającą popularność jeansów, na rzecz spodni z bawełny lub wiskozy. Są one praktyczne i komfortowe w noszeniu. W świecie mody mówi się, że duży wpływ na trend normcore miała kolekcja japońskiej firmy Uniqlo. Przed pandemią ubrania te odniosły duży sukces, a były one zwykłą odzieżą niezbędną do codziennego funkcjonowania. Już nawet w Chinach, gdzie marki nie wyrabiają z produkcją nowych ubrań, popularność normcore’u rośnie. Poza tym trend ten może być jedyną szansą dla luksusowych marek, aby nie straciły na popularności. W najnowszej historii Generacja Z, choć jest skora do zakupów, to jest też równie mocno wymagająca.